Jakiś czas temu, kiedy wpisywałeś do wyszukiwarki Google frazę „siedziba szatana” (nie chcę wiedzieć, czemu akurat to hasło Cię zainteresowało 😉 na pierwszej pozycji, zamiast godnych zaufania wyników, pokazywała się strona Radia Maryja... Mimo że mogłeś się w związku z tym poczuć nieco zdezorientowany, nie warto było przywiązywać się do tego wyniku – padłeś bowiem ofiarą Google bomb.
Co to jest?
Google bomb to zjawisko, którego nadrzędnym celem jest pojawienie się wybranej strony www na szczycie wyników wyszukiwania Google po wpisaniu konkretnej frazy. Treść strony nie musi być jednak tożsama z wybranym słowem kluczowym – to jest właśnie esencja całego zjawiska. Kiedy wpiszesz do wyszukiwarki powiedzmy słowo „kłamca”, to Twoim oczom może ukazać się cokolwiek. Nigdy nie wiesz, czym zostaniesz zaskoczony – np. jeszcze w lipcu na samym szczycie listy pojawiała się strona Donalda Tuska...
Jak działa?
Potrzebna jest grupa internautów, którzy wspólnymi siłami są w stanie dużo zdziałać w krótkim czasie. Zadaniem każdego z nich jest zdobycie jak największej ilości linków kierujących na wybraną stronę www. Wszystkie zdobyte odnośniki powinny być tak samo opisane np. „fatalna pomyłka”. W ten sposób, jeśli wpiszesz tę frazę do wyszukiwarki, na wysokiej pozycji powinna pojawić się „promowana” witryna.
Do wzięcia udziału w akcji namawiani są przede wszystkim internauci posiadający własne strony (w tym także blogi). Ich zadaniem jest umieszczenie u siebie odpowiednio opisanych linków prowadzących na wybraną witrynę. W niektórych przypadkach tworzony jest też specjalny serwis poświęcony aktualnej kampanii Google bomb.
Jaki ma cel?
Wyjaśnione wyżej zjawisko wykorzystywane jest zwykle dla żartu, rzadziej z pobudek politycznych. Nie jest to więc spam w klasycznym rozumieniu tego słowa – nie chodzi o „zaśmiecenie” wyszukiwarki. Chodzi o wywołanie negatywnych skojarzeń związanych z daną osobą publiczną, najczęściej należącą do świata polityki.
Google bomb wprowadza w błąd PageRank i jemu podobne algorytmy, dzięki czemu wartość linkowanej witryny staje się wyższa, a ta szybciej wspina się na szczyt wyników wyszukiwania.
Jak broni się Google?
Mimo stworzenia przez pracowników Google specjalnego algorytmu, którego celem było bieżące wykrywanie wyżej przedstawionego zjawiska, sprytnym internautom w dalszym ciągu udaje się obejść te zabezpieczenia...
Warto w tym miejscu przytoczyć jeden z najpopularniejszych przykładów Google bomb. Mimo że fraza „miserable failure” (czyli „żałosna porażka”) została zablokowana przez zespół Google, ponieważ po wpisaniu jej do wyszukiwarki ukazywała się strona George'a W. Busha, to nie wszystkie efekty „bombardowania” udało się wyeliminować... Mimo że strona byłego prezydenta zniknęła z wyników wyszukiwania, to zastąpiła ją komercyjna witryna, która gromadzi śmieszne obrazki przedstawiające George'a W. Busha.
Google bomb w Polsce
Polscy internauci odpowiedzialni za zjawisko Google bomb mogą nawet za swoje działania zostać pociągnięci do odpowiedzialności karnej. Taka sytuacja miała miejsce w przypadku internauty z Cieszyna, który otrzymał wyrok w zawieszeniu za znieważenie polskiego prezydenta...
Dodaj komentarz